Pierwszy raz od trzech lat kwiecień jest dla mnie spokojnym miesiącem.
Pola Nadziei mają nowego koordynatora a ja stoję z boku.
Obserwuję.
Ciężko jest obserwować bez emocji.
Zupełnie nie angażując się.
Tak trudno zaufać.
Że wszystko zostało dopilnowane (przecież wiadomo, że wszystkiego nie da się dopilnować),
Że wszystko zostało zrobione na czas (przecież wiadomo, że wszystkiego nie da się zrobić na czas),
Że nie trzeba wszystkiego kontrolować (przecież wiadomo, że jedna osoba nie jest w stanie kontrolować wszystkiego)
Że nie trzeba wszystkiego robić samemu (przecież wiadomo, że jedna osoba nie jest w stanie zrobić wszystko sama)
Że się uda, bo przecież nie ma ludzi nie zastąpionych.
I udało się.
Nie ma ludzi niezastąpionych.
I dobrze mi z tą świadomością.
Z odpowiedniego dystansu uczę się najwięcej.
Ten etap był mi bardzo potrzebny.
Choć moją próżność łechce fakt, że byłam pomocna i w tym roku.
Ale już z dystansem i próbą budowania zaufania, że są osoby, które wiedzą co robią i zrobią to dobrze.
"na pomoc niewołaną
na spóźniony ratunek
chcę zdążyć
choćby poniewczasie" (autor w tym momencie trudny do określenia)
na pomoc zawołaną
na potrzebny ratunek
mogę zdążyć
oby o czasie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz