Erick Emmanuel Schmitt "Ulisses z Bagdadu"
Książka, którą przeczytałam "z polecenia" ale też dlatego, że będziemy sobie o niej dyskutować na Dyskusyjnym Klubie Książki (to za jakiś czas).
To tyle w ramach usprawiedliwiania...
Schmitt jest dla mnie, od jakiegoś czasu, naczelnym moralizatorem świata. Wygłasza prawdy oczywiste w ilościach nie do przetrawienia.
Zaletą jego książek (i tej też) jest to, że zwraca uwagę na ważne problemy społeczne.
Tytułowy Ulisses nazywa się w rzeczywistości Saad Saad.
Jest z Bagdadu.
Z Bagdadu po obaleniu Saddama Husajna.
Oznacza to tylko jedno - nie przysługuje mu status uchodźcy, bo Amerykanie sprawili, że Irak z dnia na dzień stał się rajem na ziemi.
Historia Saada jest ważna.
Historia wszystkich osób, które nie mogą żyć w "swoim" kraju jest ważna.
Ale cała książka ma dla mnie nieznośny, moralizatorski charakter.
Sama krytyka systemu nie wystarczy.
Nie ma ani jednego zdania, które wskazałoby co zrobić, żeby sytuację zmienić.
I to jest mój największy zarzut wobec tej książki.
Piękny jest wątek relacji Saada z jego ojcem (przed i po jego śmierci).
W pamięci zostanie mi powtarzana fraza: "Kości z mej kości, krwi z mojej krwi, gwiezdny mozole"
Powodzenia Ulissesie! Oby Twoje imię oznaczało już tylko Nadzieję!
P. S. Przez przypadek obejrzałam też film "Królowa i ja" Nahid Persson
Dokument dotyczy uchodźców z Iranu. A dokładniej dwóch kobiet: Królowej Farah Pahlavi i Nahid Persson (reżyserka). Obie musiały uciekać z Iranu, choć każda z innego powodu...
Po przeczytaniu książki warto obejrzeć też ten film. Choć warto zrobić sobie przerwę, bo ilość przemyśleń może być za duża...